Czyli kolczyki dla mojej świadkowej z okazji jej własnego ślubu.
Wiecie jak to czasem się los poukłada, że jak nie ma czegoś to nie ma, a potem nagle kumulacja i niestety dwa śluby/wesela jednego dnia? Chciałoby się iść na obydwa a się nie da. To właśnie miałam w ostatni weekend maja.
W małej przerwie w pracy nad kolią postanowiłam zrobić coś dla mojej przyjaciółki w prezencie ślubnym.
Pola kocha kolor zielony więc naturalnym wyborem były piękne kaboszonki malachitów, które ubrałam w srebrne koraliki. Tu muszę zaznaczyć rolę mojej inspiracji pracami Sol a zwłaszcza kolczykami z labradorytami. jestem w nich absolutnie zakochana ;-)
Zdjęcia robiłam bardzo na szybko, więc do idealnych nie należą, ale pokazują to co trzeba ;-)
Malachit ubrałam w toho w kolorze nickel. Przybrałam deliktaną taśmą cyrkoniową i zawiesiłam na biglach ze stali chirurgicznej. Całość wyszła trochę w stylu royal, ale jednocześnie dość delikatnie. Już wiem, że kolczyki się podobają, a do tego były wielką niespodzianką w trakcie wesela, na którym niestety mnie zabrakło.
Przy okazji tej pracy chciałam wam też pokazać mój ostatni grzebień na "modelce" czyli na mnie ;-P wybaczcie takie natężenie mojej osoby na blogu. Za zdjęcia dziękuję mężowi :-*
Wiecie jak to czasem się los poukłada, że jak nie ma czegoś to nie ma, a potem nagle kumulacja i niestety dwa śluby/wesela jednego dnia? Chciałoby się iść na obydwa a się nie da. To właśnie miałam w ostatni weekend maja.
W małej przerwie w pracy nad kolią postanowiłam zrobić coś dla mojej przyjaciółki w prezencie ślubnym.
Pola kocha kolor zielony więc naturalnym wyborem były piękne kaboszonki malachitów, które ubrałam w srebrne koraliki. Tu muszę zaznaczyć rolę mojej inspiracji pracami Sol a zwłaszcza kolczykami z labradorytami. jestem w nich absolutnie zakochana ;-)
Zdjęcia robiłam bardzo na szybko, więc do idealnych nie należą, ale pokazują to co trzeba ;-)
Malachit ubrałam w toho w kolorze nickel. Przybrałam deliktaną taśmą cyrkoniową i zawiesiłam na biglach ze stali chirurgicznej. Całość wyszła trochę w stylu royal, ale jednocześnie dość delikatnie. Już wiem, że kolczyki się podobają, a do tego były wielką niespodzianką w trakcie wesela, na którym niestety mnie zabrakło.
Przy okazji tej pracy chciałam wam też pokazać mój ostatni grzebień na "modelce" czyli na mnie ;-P wybaczcie takie natężenie mojej osoby na blogu. Za zdjęcia dziękuję mężowi :-*