Dzisiaj nadrabiam zaległości jeszcze z początków grudnia. Praca czekała sobie cierpliwie na lepsze światło i więcej czasu. Wszyscy dobrze wiemy jak to jest przed świętami Bożego Narodzenia. Do żadnych innych świąt nie szykujemy się zwykle tak długo i tak intensywnie.
Oczywiście nikogo nie zdziwi, że pokażę kolejny z moich labradorytów. W końcu trzeba się chwalić obiektem swoich uczuć ;-)
Sieczkę labradorytu kupiłam na ostatniej giełdzie minerałów i od razu wiedziałam do czego ją wykorzystam. Mogę wam zaręczyć że błyszczy obłędnie. Każdy kamyczek ujawnia swój ogień pod innym kątem, ale na zdjęciach nie mogłam tego złapać. Może w wolnej chwili nagram filmik i udostępnię go na mojej stronie na Facebooku
Uroku głównego kamienia chyba nie muszę zachwalać. Być może dopiero na tym zdjęciu będzie widać dlaczego wybrałam taką a nie inną kolorystykę oprawy i do czego nawiązuje ten turkus.
A tutaj labradoryt prawie zupełnie bez widocznego ognia. mam nadzieję że wisior prezentuje się na tyle ciekawie żeby przyciągnąć wzrok nawet bez ujawniania swoich sekretów a potem zachwycić wzrok gdyby jednak zechciał uchylić rąbka tajemnicy.